Jak i dlaczego powstał Hydrocybuch?
W moim mniemaniu historia Hydrocybucha sięga roku 2000, kiedy grupa gdańskich nastolatków poznawała nowe smaki życia w pobliskich lasach i piwnicach. Pierwsze sesje były wyjątkowo kreatywne i owocne, co oczywiście wynikało z wyostrzonej percepcji 😉 Właśnie wtedy narodziła się idea cybucha wodnego, który filtrowałby dym tak jak fajka wodna (bongo)…
Ale po co mi filtrujący wodny cybuch skoro jest filtrujące bongo?
Palenie z bonga męczy płuca, ponieważ konieczne jest wykonanie pracy w postaci wciągania dymu. Płuca kurczą się, żeby wytworzyć potrzebne podciśnienie, woda zaczyna bulgotać, następnie płuca rozszerzają się, aby przyjąć porcję.
W przypadku palenia z wiadra / tłoka (ang. bucket bong, gravity bong) jedyną pracą jaką muszą wykonać płuca jest rozszerzenie i przyjęcie macha. Nie trzeba nic wciągać własną siłą, wystarczy przed buchem zrobić mocny wydech, pochylić się nad wiaderkiem, a tłok sam wepchnie dym do płuc. Jednak ta metoda nie uwzględnia filtracji, co jest wyjątkowo szkodliwe, gdyż do płuc oprócz dymu dostają się wszystkie zanieczyszczenia łącznie z drobinami spalanego materiału. To one są głównym powodem » kaszlu, czyli reakcji obronnej – płuca w ten sposób próbują wydalić ciała obce na zewnątrz.
Dlatego stosowanie Hydrocybucha podczas palenia z wiadra wydaje się koniecznością, szczególnie dla osób preferujących tą metodę.
Inne sposoby palenia wykazują większą szkodliwość m.in. z powodu wysokiej temperatury wciąganego dymu. Dotyczy to jointów, blantów, lufek i innych „krótkich” metod, przy których dym nie zostaje odpowiednio ochłodzony i nawilżony – jest suchy i ciepły, co zwiększa jego negatywny wpływ na tkankę płucną.
Idea filtrowania dymu w tłoku rodzi się w umysłach wielu palaczy. Wydaje się to normalne u osób znających mechanizm działania bonga. Na forach internetowych można znaleźć różne amatorskie konstrukcje łączące wiadro i bongo, dlatego powstanie HydroCybucha to naturalna kolei rzeczy.
Pierwszy raz wizja wodnego cybucha pojawiła się w mojej głowie na leśnej miejscówce. W otoczeniu drzew i ptasiego ćwierkotu każdemu łatwiej się myśli, bo taki mikroklimat sprzyja głębszej relaksacji. Oczywiście to były myśli nastolatka w kategorii marzeń – na wtedy. Minęło ponad 10 lat i w luźnej rozmowie z nowym kolegą przypomniałem sobie o filtrującym cybuchu. Po wyjaśnieniach, znajomy oznajmił mi, że takie coś istnieje pod nazwą dyfuzor. A więc „google attack” no i jest, ale… jako dodatkowa filtracja do bonga z wykrzywionym ujściem, co uniemożliwia wykorzystanie na tłoku. Szukam dalej, także na rynku anglojęzycznym i bez efektu. Wówczas postanowiłem znaleźć producenta szkła, który wykona prototyp z indywidualnego projektu… no i znalazłem, a efektem jest » HydroCybuch.
No comments yet.